„Szkoło, szkoło, gdy Cię wspominam...”


 

Szkolne wspomnienia

(i dalsze losy)

absolwentów „Dwójki”

 

Martyna Mularczyk kl. 6f

Wywiad z panią Aleksandrą Witek

- Dzień dobry.

- Dzień dobry.

- Chciałbym zadać Pani kilka pytań. Czy mogę?

- Tak.

- Kto był dyrektorem za czasów, kiedy chodziła Pani do szkoły?

- Moje pierwsze świadectwo podpisał pan Józef Niemstak, potem dyrektorem została pani Daniela Rusakowska, gdy byłam w klasie ósmej, stanowisko dyrektora objęła pani Maria Pol.

- Ilu nauczycieli z tamtych lat uczy do tej pory?

- Do dnia dzisiejszego pracują dwie osoby - pani Maria Michalczyk i pani Krystyna Górska.

- Czy, tak jak teraz, była sama szkoła podstawowa, czy też gimnazjum?

- Uczęszczałam do ośmioklasowej szkoły podstawowej, potem do liceum, wtedy nie było gimnazjum.

- Czy utrzymuje pani kontakt ze swoimi przyjaciółmi ze szkolnych lat?

- Tak, z wieloma koleżankami utrzymuję kontakt do dnia dzisiejszego, a niedawno mieliśmy spotkanie całej klasy wraz z naszymi wychowawczyniami.

- Z ilu osób składała się wtedy klasa?

- W pierwszej klasie było nas 36 osób, a ósmą klasę ukończyły 32 osoby.

- Kto był Pani wychowawczynią?

- Moją pierwszą wychowawczynią była pani Irmina Siniarska-Żelewicz, w klasach 4 - 6 pani Teresa Wysocka, a w klasach 7 i 8 pani Teresa Strzelec.

- Czy potrafi Pani wymienić całą klasę wraz z nazwiskami?

- Tak, potrafię to zrobić (z małą podpowiedzią).

- Czy pamięta Pani, jakie przedmioty były wykładane w których salach?

- Tak - sala 6, w dzisiejszej świetlicy była stołówka szkolna.

sala 8 - pracownia zajęć technicznych dla chłopców

sala 9 - pracownia zajęć technicznych dla dziewcząt

Biblioteka - świetlica

Czytelnia - biblioteka

sala 17 - język polski

sala 18 - biologia

sala 21 - język polski

sala 22 - historia

sala 23 - geografia

sala 26 - fizyka

sala 27 - chemia

sala 33 - matematyka.

- Gdzie odbywały się zajęcia religii?

- Religia odbywała się w salkach katechetycznych.

- Jacy byli wówczas nauczyciele?

- Nauczyciele byli bardziej zasadniczy i wymagający, ale zawsze mogliśmy liczyć na zrozumienie i ich życzliwość.

- Czy do szkoły chodzono w soboty?

- Tak, chodziliśmy do szkoły w soboty.

- Dlaczego wybrała Pani zawód nauczyciela?

- Zawsze lubiłam opiekować się dziećmi, prowadziłam drużynę zuchową, wyjeżdżałam na kolonie jako instruktor i w tej sytuacji jedyną właściwą drogą było wybranie studiów na uczelni pedagogicznej

- Czy to trudny zawód?

- Tak, to trudny zawód, bardzo stresujący i wyczerpujący, dający jednak wiele satysfakcji.

- Ile czasu poświęcono na naukę kiedyś, a ile teraz?

- Sporo czasu poświęcaliśmy na naukę. Mieliśmy dużo więcej zadawanych prac domowych. Mieliśmy jednak czas na zajęcia pozalekcyjne i działanie w organizacjach, takich jak ZHP oraz organizowanie przedstawień, akademii oraz apeli.

- Czy była Pani dobrą uczennicą?

- Byłam dobrą uczennicą, jednak nie najlepszą w klasie, przez wiele lat byłam przewodniczącą klasy.

- Jak pani wspomina lata spędzone w naszej szkole?

- To były piękne lata. Mogłam przebywać wśród aktywnych, pomysłowych ludzi, z którymi przyjaźnię się do dziś.

- Czy Pani klasa była aktywna?

- Moja klasa była najbardziej aktywną klasą w szkole. Organizowaliśmy przedstawienia, np. "Śluby panieńskie", bajki dla młodszych kolegów. Sami pisaliśmy scenariusze (mistrzynią w tym była pani Cyranowicz).

Sami staraliśmy się o kostiumy, elementy scenografii. Warto podkreślić, że w naszą działalność bardzo byli zaangażowani nasi rodzice.

- Dziękuję bardzo za miłą rozmowę.

- Ja też dziękuję.

 


Małgosia Dzik kl. 6b

Moja ciocia Ania chodziła do szkoły, w której ja jestem uczennicą. Jest to Szkoła Podstawowa nr 2 im. Janusza Korczaka w Błoniu. Ukończyła ją 21 lat temu, ale do dzisiejszego dnia bardzo miło ją wspomina. Opowiadała mi, że na parterze w szkolnych klasach uczyła się pisać pierwszych liter, liczyć i czytać. Tam były klasy od pierwszej do trzeciej, a na wyższych piętrach od czwartej do ósmej.

W szkole spędzała dużo czasu, więc niektóre koleżanki były jej bardzo bliskie. Z niektórymi do dzisiejszego dnia się przyjaźni. Czasami myśli, że gdyby nie ta szkoła, mogłaby ich nie poznać. Kiedyś, tak jak dzisiaj, organizowane były wycieczki, dyskoteki oraz wyjazdy do teatrów i kin. Także życie pozaszkolne dawało możliwość poznawania siebie nawzajem.

Mówiła mi też, że kiedyś zimy były mroźne i na szkolnym boisku był lód, po którym można było jeździć na łyżwach. Gdy była uczennicą, nie wszystkich nauczycieli lubiła. Wspominała, że byli tacy, którzy kazali bardzo dużo się uczyć, a na lekcjach nie było mowy o rozmowach. Ale teraz uważa, że to tylko wyszło im na dobre.

Ciocia często bywała w szkolnej bibliotece, którą prowadziła pani Lecewicz. Po oddaniu książki ta pani czasem pytała, o czym ona opowiada. Wychowawczynią cioci klasy była pani Górska, która uczyła fizyki. Jej ulubionym przedmiotem był język polski i dlatego panią polonistkę darzyła sympatią.

Moja ciocia ma teraz trzydzieści sześć lat i jest dorosła. Dzięki temu, że była pilną uczennicą i szkoła dobrze ją przygotowała do egzaminu, zdała do liceum ogólnokształcącego, które ukończyła z pozytywnymi ocenami. Teraz pracuje w biurze i jest zadowolona ze swojej pracy.

 

 

Ola Gzyra kl. 6b

Moja była wychowawczyni, pani Aleksandra Witek była uczennicą Szkoły nr 2. Wtedy dyrektorem był pan Józef Niemstak, później pani Daniela Rusakowska i pani Maria Pol.

Wychowawczyniami mojej nauczycielki były panie Irmina Sinarska-Żelewicz, Teresa Wysocka, Teresa Strzelec. Organizowano wtedy wycieczki, np. do teatru, do kina oraz przedstawienia z okazji świąt, koncerty pożegnalne dla klas ósmych. W szkole obowiązywał specjalny strój. Dziewczynki chodziły ubrane w granatowe fartuszki z białymi kołnierzykami. Natomiast chłopcy nosili ciemne mundurki, czarne spodnie. Uczniowie, którzy kończyli klasy z dobrymi wynikami, dostawali nagrody książkowe. Tak jak dziś, w szkole uczniowie pisali wypracowanie, czytali lektury, ale organizowali też dyskoteki.

Pani Aleksandra Witek bardzo miło wspomina swoje szkolne czasy i cieszy się, że może teraz uczyć w tej szkole.

 

 

Mariola Jankowska kl. 6f

Wywiad z ciocią

- Cześć, Ciociu! Powspominasz jak wyglądała szkoła podstawowa za Twoich czasów?

- Dobrze! Bardzo chętnie!

- No to, jak ją wspominasz?

- Bardzo miło. Chciałabym do niej powrócić.

- Dlaczego?

- Spędziłam tam najwspanialsze chwile w życiu.

- A przykro Ci było zostawiać podstawówkę?

- Niestety, tak! Ponieważ zostawiłam przyjaciół. A nauczyciele nie byli tacy wymagający jak w dalszych szkołach. I nie spędzałam tyle czasu nad książkami.

- A co najmilej wspominasz?

- Najmilej moją wychowawczynię, klasę i właściwie wszystkich pracowników tej szkoły.

- A które miejsce najbardziej Ci się podobało?

- Biblioteka, bo można było tam w spokoju odrobić lekcje i nie tylko.

- Gdybyś mogła coś zmienić w mojej szkole, a w Twojej byłej, zrobiłabyś to?

- Nie! Dlatego że było mi w niej dobrze.

- A co powiesz o ubiorze teraz, a kiedyś?

- Ja chodziłam w fartuszku z białym kołnierzykiem i tarczą na ramieniu! A teraz każdy ubiera się, jak chce.

- A co powiesz o hałasie na korytarzu?

- My nie mogliśmy tak rozrabiać na korytarzu jak wy.

- Ciociu, masz jakąś radę dla uczniów „Dwójki”?

- Tak, mam! Żebyście nie narzekali i przyjemnie wykorzystali czas. Uszanujcie nauczycieli i szkołę, bo w gimnazjum będzie trudniej...

- Dziękuję, Ciociu!

- Ja także, miło było powspominać stare czasy.

 

Lucyna Olesińska kl. 6b

Szkolne wspomnienia taty

Mój tata urodził się w 1957 r. w Pruszkowie. W wieku 6 miesięcy przeprowadził się z rodziną do Błonia. Zamieszkali przy ul. Narutowicza 8/3.

Gdy w 1964 r. poszedł do szkoły, mieściła się ona w budynku obecnego Gimnazjum nr 2. W drugiej klasie tata uczył się już w nowym budynku, który był nowocześniejszy i przede wszystkim większy. Tata mówił mi, że wtedy jeszcze pisano stalówką (nie mogę sobie tego wyobrazić!).  Gdy tata chodził do podstawówki, obowiązywały mundurki. Chłopcy nosili czarne lub granatowe mundurki i do tego krótkie lub długie (w zależności od pory roku) spodnie. Dziewczynki nosiły fartuszki i spódniczki do kolan. Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki, nosili białe, odpinane kołnierzyki. Do chodzenia po szkole używano butów ortopedycznych, tzw. „juniorków”. Książki noszono w tekturowych tornistrach.

Z czasem wszystko zaczęło się zmieniać. Przestały obowiązywać mundurki, juniorki, fartuszki. Książki zaczęto nosić, w czym się chce. Te wszystkie zmiany ukoronowały długopisy. Nareszcie skończyły się kleksy.

Małgosia Wiśniewska kl. 6d

Wywiad z moim tatą, dawnym uczniem Szkoły Podstawowej nr 2

- W jakim wieku zacząłeś naukę?

- Miałem 7 lat

- Ile klas wówczas było?

- 8 klas szkoły podstawowej.

- Przy jakiej ulicy znajdował się budynek szkoły?

- Narutowicza.

- Jak wyglądał wtedy budynek szkoły?

- Tak jak obecnie.

- Ile sal lekcyjnych znajdowało się w budynku?

- Dużo. Moja miała numer 35.

- Ile dzieci było w jednej klasie?

- Około 30.

- Jakie były przedmioty?

- Język polski i rosyjski, matematyka, fizyka, chemia, biologia, przyroda, geografia, W-F, muzyka, przysposobienie obronne i zajęcia praktyczno-techniczne.

- Który najbardziej lubiłeś?

- Geografię.

- Ile trwała lekcja?

- 45 minut.

- Czy był dzwonek elektryczny?

- Tak, tylko w czasie awarii dzwonił dzwonkiem woźny.

- Czy była stołówka lub świetlica?

- Tak, stołówka i świetlica.

- Czy w stołówce były obiady?

- Tak, z dwóch dań oraz mleko w ramach akcji „Szklanka mleka dla każdego ucznia”.

- Czy w szkole odbywały się konkursy?

- Tak, sam brałem udział w zawodach sportowych.

- Czy latem lub w ferie zimowe były organizowane półkolonie?

- Tak, w ferie zimowe na boisku było wylewane lodowisko, do szkoły czasem jako atrakcja przyjeżdżał teatrzyk.

- Czy miałeś szkolnego przyjaciela?

- Tak, siedzieliśmy w jednej ławce 8 lat.

- Jak wspominasz czasy szkolne?

- Dobrze. Często zostawałem po lekcjach grać w piłkę.

- Dziękuję bardzo za wywiad.

 


Małgosia Wiśniewska kl. 6d

Moją rozmowę rozpoczynam ze starszą babcią Henryką, która ma 71 lat. Od siódmego do trzynastego roku życia mieszkała w Błoniu i tu chodziła do szkoły podstawowej, obecnego Gimnazjum nr 2, zwanej wtedy „szkołą u Rejenta”, uczyła się w niej przez siedem lat. Budynek szkoły zbliżony jest do wyglądu z czasów babci. W wolnym czasie po odrobieniu lekcji babcia w gospodarstwie swoich rodziców razem z siostrami pełła w ogródku i polu. Kiedy miała wolny czas, razem z innymi dziećmi bawiła się w karabiniery, zabawę podobną do berka, bawiła się w chowanego, a zimą jeździła na sankach przyczepionych do sań, którymi powoził babci tata. Moja babcia uwielbia czytać książki, bo w jej domu rodzinnym był zwyczaj czytania książek na głos dla rodziców.

W szkole strojem obowiązkowym był granatowy fartuch z długim rękawem i białym kołnierzykiem lub granatowy fartuszek, tzw. krzyżaczek, podobny do fartuszka kuchennego. W szkole babcia uczyła się następujących przedmiotów: języka polskiego, w klasie szóstej języka francuskiego i rosyjskiego, matematyki, historii, przyrody, fizyki, chemii, religii i śpiewu. Na lekcjach pisała w zeszycie ołówkiem, a kiedy nauczyła się ładnie pisać, pisała obsadką maczaną w atramencie. Ławki w szkole były drewniane, siedzenie połączone było z pulpitem do pisania. Wszystkie dzieci w szkole piły codziennie gorące mleko. W szkole były organizowane wycieczki do Warszawy w celu poznania stolicy.

 

 

 

Adam Włodarczyk kl. 5a

Do Szkoły Podstawowej nr 2 im. J. Korczaka w Błoniu uczęszczały moja mama i siostra. Ich wspomnienia trochę się różnią. Mama miała zupełnie inne podręczniki niż my, jej przedmioty też trochę się różniły. Obie chodziły do szkoły przez osiem lat (ja tylko sześć). Mama i siostra wspominają, że szkoła zawsze miała duże osiągnięcia sportowe (siostra grała w drużynie siatkarek) oraz w innych dziedzinach szkolnych. Mówią o świetnych wycieczkach organizowanych przez szkołę - tak do teatru czy kina, jak i do innych miast w Polsce. Mama żałuje, że kiedyś nie było w programie basenu i Zielonej Szkoły. Miło też wspominają swoich wychowawców i nauczycieli. Zresztą niedawno mama była na takim spotkaniu klasowym i mówi, że świetnie się bawiła.

Po szkole podstawowej mama i siostra uczęszczały do liceum ogólnokształcącego (też tego samego). Później mama ukończyła pomaturalną szkołę dla położnych, a na końcu studia wyższe.

Natomiast siostra po dobrze zdanej maturze dostała się na studia wyższe, na wydział prawa cywilnego. Jest obecnie na drugim roku.

Obydwie miło wspominają beztroskie lata podstawówki. Mama szczególnie. Żałują, że tak szybko minęły.

 

 


Paulina Lisowska kl. 5a

Wywiad z mamą, absolwentką „Dwójki”

- Kiedy uczęszczała Pani do Szkoły Podstawowej nr 2?

- W 1970/78.

- Kto pełnił wtedy urząd dyrektora i zastępcy dyrektora?

- Dyrektorem była pani Pol, a jej zastępcą pani Zielska.

- Kto był Pani wychowawcą?

- Pani Zielska,  a później pani Gaj.

- Jakie przedmioty lubiła Pani najbardziej?

- Matematykę, chemię i fizykę

- Jakie były łazienki?

- Nie były tak ładne jak teraz, a wręcz okropne. Na pewno bardziej zaniedbane.

- Z jakich książek się Pani uczyła?

- Na początku z „Elementarza”, a później z różnych podręczników.

- Czy istniały kółka zainteresowań?

- Tak, istniały. Jednym z nich było Towarzystwo Przyjaźni Polsko - Radzieckiej (TPPR).

- Czy uczęszczała Pani na nie?

- Tak, oczywiście. Bardzo dużo osób do niego należało.

- Czy było harcerstwo?

- Tak, Związek Harcerstwa Polskiego (ZHP).

- Czy obowiązywał jakiś jednolity strój?

- Tak, każdy musiał mieć „mundurek”. Dziewczynki miały granatowe, białe bluzki z kołnierzykami, na ramieniu przypiętą tarczę.

- O której zaczynały się, a o której kończyły  lekcje?

- Zazwyczaj o 8:00 i po siedmiu lekcjach się wychodziło.

- Czy brała Pani udział w obchodach nadania szkole imienia Janusza Korczaka?

- Tak, oczywiście. Grałam dziennikarza w przedstawieniu „Król Maciuś Pierwszy”.

- Czy istniała gazetka szkolna?

- Nie, nie istniała.

- Czy czytała Pani w szkole dużo lektur?

- Tak, było ich sporo.

- Gdzie jeździła Pani na wycieczki i kolonie organizowane przez szkołę?

- Głównie na wycieczki krajoznawcze.

- Czy w szkole był sklepik?

- Nie.

- Którego nauczyciela wspomina Pani najmilej?

- Lubiłam prawie wszystkich, ale szczególnie panią Klarę Zielską.

- Dziękuję bardzo za wywiad. Do widzenia.

- Do widzenia.


Paulina Lisowska kl. 5a

Wywiad z dziadkiem, absolwentem Szkoły Podstawowej nr 2

- Kiedy chodził Pan do Szkoły Podstawowej nr 2?

- W 1936 - 43.

- Ile trwała wtedy szkoła?

- Trwała 7 lat.

- To o rok dłużej niż w dzisiejszych czasach.

- Tak.

- Kto był wtedy dyrektorem?

- Wtedy dyrektorem był pan Niemstak, który uczył matematyki i przyrody.

- Jakie przedmioty lubił Pan najbardziej?

- Chyba matematykę, gimnastykę i rysunki.

- Jakich języków obcych uczono?

- W czasie okupacji języka niemieckiego.

- A gdzie szkoła miała siedzibę?

- W obecnym Gimnazjum nr 2.

- Jak wyglądały wtedy toalety?

- To były tak zwane wychodki, które znajdywały się koło sali gimnastycznej.

- Czy był jakiś obowiązkowy strój?

- Oczywiście. Chłopy mieli granatowe spodnie i marynarki, a dziewczynki granatowe spódniczki i białe bluzki. Dopiero w starszych klasach obowiązkowo noszono tarczę szkoły.

- O której zaczynały się lekcje?

- Zaczynały się o 8.00 i zawsze szkoła zbierała się przed szkołą i śpiewaliśmy „Kiedy ranne wstają zorze”.

- I tak codziennie?

- Tak, ale tylko do 1939r., ponieważ wtedy zaczęła się wojna i budynek szkoły zajęli Niemcy.

- To gdzie w tym czasie odbywały się lekcje?

- W prywatnych mieszkaniach nauczycieli. Niemieckiego uczył pan Matłaszek, rysunków pan Trafalski i wielu innych nauczycieli.

- Ile osób liczyła grupa?

- Około 4 - 5.

- A jak wyglądały książki?

- Nie były ładne jak obecnie, ale też do każdego przedmiotu była inna.

- A czym się pisało?

- Piórem ze stalówką maczaną w atramencie, który znajdował się w kałamarzu, a w ławkach były specjalne otwory, żeby je postawić.

- Czy istniały jakieś kółka zainteresowań?

- Istniało kółko przyrodnicze, na którym uczyliśmy się, np. rozpoznawać zboża i różne rośliny.

- A było harcerstwo?

- Tak, ale ja należałem do zuchów, ponieważ byłem za mały na harcerza.

- Czy dostawało się co rok świadectwo?

- Tak, a na koniec podstawówki, po siedmiu latach, takie zaświadczenie, że ukończyło się szkołę podstawową.

- W takim razie dziękuję bardzo i do widzenia.

- Ja również. Do widzenia.

Sebastian Bach kl. 5a

Wywiad z tatą

- Kiedy chodziłeś do Szkoły Podstawowej nr 2 w Błoniu?

- Uczęszczałem do niej w latach 1967- 1972.

- Ile wtedy było klas?

- Szkoła podstawowa obejmowała wówczas 8 klas.

- Jakie przedmioty były obowiązkowe?

- Zaliczały się do nich biologia, geografia, fizyka, chemia, język rosyjski i przysposobienie obronne.

- Czego uczyliście się na zajęciach przysposobienia obronnego?

- Jak zachowywać się w czasie wybuchu wojny, nagłego nalotu, ataku chemicznego i innych zagrożeń, takich jak pożar czy trzęsienie ziemi.

- Co należało do cotygodniowych obyczajów szkolnych?

- Każdy kolejny tydzień rozpoczynał się apelem szkolnym, który odbywał się w sali gimnastycznej.

- Która z nauczycielek była Twoją wychowawczynią?

- Do piątej klasy pani Kaczyńska, a potem pani Teresa Chojnacka.

- Jak wspominasz pobyt w swojej szkole?

- Uczęszczałem do niej chętnie, ponieważ była nowoczesna i wygodna.

 

Łukasz Kazmierczak kl. 6d

18 lat temu moja mama skończyła naukę w Szkole Podstawowej nr 2 w Błoniu. Następnie chodziła do Liceum Ogólnokształcącego im. W. Broniewskiego w Błoniu. Po zdaniu matury podjęła naukę w Policealnym Studium Handlu Zagranicznego. Zdobyła tam dyplom technika ekonomisty.

W 1993 roku zaczęła pracować jako księgowa. Pracując studiowała w Wyższej Szkole Marketingu i Zarządzania na kierunku rachunkowość. Obecnie posiada wyższe wykształcenie i pracuje na stanowisku głównej księgowej.

Szkołę Podstawową wspomina zawsze z uśmiechem.

 

Michał Odrakiewicz kl. 4a

Moja mama jest absolwentką naszej szkoły. Ukończyła ją w 1985, wtedy chodziło się do szkoły osiem lat. Szkoła wyglądała troszkę inaczej niż obecnie. Tam gdzie jest biblioteka, kiedyś była zerówka; tam, gdzie jest obecnie świetlica, była stołówka, gdzie można było zjeść ciepły obiad, a zimą rano każdy uczeń wypijał kubek gorącego mleka. Nie było również siłowni, ale za to co tydzień była fluoryzacja zębów, ponieważ kiedyś był gabinet stomatologiczny.

W szkole wszyscy uczniowie chodzili w granatowych fartuszkach z białymi kołnierzykami. Kiedyś nie było informatyki, ekologii i niemieckiego, ale za to była fizyka, chemia i język rosyjski, a na pracach technicznych dziewczynki uczyły się szycia, robienia kanapek, różnego rodzaju sałatek, a chłopcy majsterkowali. Moja mama z koleżanką w siódmej i ósmej klasie sprzedawały słodkie bułki na długiej przerwie, ponieważ w szkole nie było żadnego sklepiku. Mama również chodziła na SKS. Nauczycieli wspomina miło. Niektórzy z nich jeszcze są w naszej szkole i dalej uczą. Najfajniejszą sprawą jest, gdy na ulicy, widząc byłego nauczyciela, mówi się „dzień dobry”, a on poznaje ucznia. Wtedy nauczyciele nie tylko uczyli, ale także zaprzyjaźniali się z uczniami.

 

Paweł Zagończyk kl. 5d

Szkoła podstawowa, do której uczęszczam, ma już 75 lat. Jej patronem jest Janusz Korczak, który urodził się w 1878r., a zmarł w 1942. Jego prawdziwe nazwisko to Henryk Goldszmit.

Był on nauczycielem, pisarzem i lekarzem. W 1919 roku założył sierociniec dla dzieci polskich. Wspólnie ze swoimi podopiecznymi wydawał gazetę. Był bardzo oddany tym biednym dzieciom, zginął w obozie hitlerowskim w Treblince, dokąd wyjechał dobrowolnie, towarzysząc swoim wychowankom, wywiezionym 5 sierpnia 1942r. z warszawskiego getta. Nigdy nie zostawił ich samych, nawet w tak strasznych chwilach wojny.

Janusz Korczak jest autorem książek, takich jak: „Król Maciuś Pierwszy”, „Król Maciuś na bezludnej wyspie”, „Bankructwo małego Dżeka”.

Najpierw do naszej szkoły chodziła moja mama. Wtedy jeszcze nie miała ona swojego patrona. Jej dyrektorem i jednocześnie założycielem był Józef Niemstak, którego grób znajduje się na błońskim cmentarzu, niedaleko grobu nieznanego żołnierza. Kiedy moja mama była jeszcze uczennicą, obowiązkowym strojem był fartuszek z przyszytą tarczą do rękawa. Panował wtedy większy rygor. Nie wolno było malować włosów, paznokci. Uczniowie mieli większy szacunek dla swoich nauczycieli; to, co oni powiedzieli, było najważniejsze. Moja mama bardzo miło wspomina chwile spędzone w tej szkole i często na ulicy spotyka swoich nauczycieli. Jedną z wychowawczyń była pani Urszula Dmoch, która uczyła później moją siostrę w klasach 1- 3.

Agnieszka chodziła do tej szkoły w latach 1987- 1995, do klasy D, tak jak ja teraz. Dyrektorem już wtedy był pan Jerzy Gutkowski. Jak sama twierdzi, pani w klasach młodszych była bardzo wymagająca i czasem wraz z kolegami się jej bała. Pamięta, jak w klasie trzeciej za gadanie na lekcji wraz z dwoma jeszcze uczniami dostała po „łapach” linijką. Zapamiętała to chyba dlatego, że zdarzyło się to tylko ten jeden raz i że wtedy złamała się pani linijka. Pani Urszula Dmoch była druhną i prowadziła drużynę harcerską, do której należała moja siostra. W klasie czwartej jej wychowawczynią została pani Grażyna Kogut, która uczyła chemii. Wśród wielu nauczycieli, z którymi spotykała się na lekcjach, były panie: Gospodarska, Wiśniewska, Górska, Kaska, Podyma, Chwil, Michalczyk, Tekieniewska, Sreberska, Misiak oraz nieżyjąca już pani Teresa Ziółkowska.

Muzyki uczyła ją moja wychowawczyni, pani Katarzyna Chojnacka, która kiedyś nazywała się Zielska. Czasem siostra chodzi na moje zebrania i wtedy dziwnie się czuje, bo nauczycielka, która wystawiała jej oceny, nagle mówi do niej pani. To podobno dziwne uczucie.

Agnieszka skończyła Liceum Ogólnokształcące im. W. Broniewskiego w Błoniu, później dwuletnie studium finanse i rachunkowość. Obecnie pracuje na poczcie i zamierza iść na studia, ponieważ lubi zdobywać nową wiedzę i umiejętności.

W mojej rodzinie wszyscy bardzo miło wspominają czasy szkoły podstawowej i mam nadzieję, że kiedyś i ja też do nich dołączę.


 

Magdalena Słowińska kl. 6a

Wywiad z ciocią, dawną uczennicą „Dwójki”

- Cześć, Ciociu!

- Cześć, Madziu!

- Ciociu, mogłybyśmy porozmawiać o Twojej młodości, o czasach szkolnych, gdy byłaś w podstawówce?

- Oczywiście, chętnie powspominam. Pytaj, o co tylko chcesz.

- A miło wspominasz „Dwójkę”?

- Oj, bardzo miło, ale wiedz, że nie było wtedy tak dobrze jak teraz. Nie mieliśmy takich wygód, jak wy teraz, było naprawdę gorzej.

- Ale dlaczego?

- Kochanie, nauczyciele byli bardziej surowi i wymagający, nie było tak świetnie wyposażonych klas i po prostu było ciężej.

- Było ci ciężko, lecz i tak Ci się podobało?

- Owszem. Podobało mi się, ponieważ poznałam wielu wspaniałych przyjaciół, przeżyłam cudowne, niezapomniane chwile. Bardzo miło wspominam moją klasę, była moją drugą rodziną. A ty lubisz swoją klasę?


- Tak, bardzo. Nie wyobrażam sobie rozstania z nimi.

- Wykorzystaj jak najlepiej czas, który Ci pozostał, bo już niedługo odchodzisz z podstawówki.

- Pewnie! Będę się starała wspaniale wykorzystać ten czas. Dziękuję Ci, Ciociu, za krótką rozmowę.

- Ja też ci dziękuję, przyjemnie było powspominać dawne czasy...